Filmowy post przyszykowałam na dzisiaj. Małe co nieco do działu 'Kulturalny podróżnik '. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz zobaczyłam film ' W stronę Marrakeszu ' pomyślałam, że to ładna bajeczka o jakimś nierealnym świecie pani hippiski i jej dwójki dzieci. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że film jest oparty na prawdziwej historii.
Film powstał na kanwie powieści Esther Freud ( tak tak panowie i panie - o rodzinę ' tych' Freudów chodzi), która faktycznie jako mała dziewczynka wylądowała w latach 70tych ubiegłego stulecia na ziemi afrykańskiej. I chociaż w filmie wyrodny ojciec zwany jest ' poetą', nie trudno doszukać się odniesienia do faktów z biografii Esther, która to jest córką znanego malarza Luciana Freuda (wnuka samego Ziggiego ). Być może niektórzy węszą już ciekawą historię- bazując jedynie na konotacjach rodzinnych autorki książki.
Ja - prawdę mówiąc- film ten znam już na pamięć. Oglądałam go dziesiątki razy i w końcu wysłałam się do Marrakeszu aby klimat filmu poczuć na własnej skórze.
O czym traktuje ta produkcja? Jak już wspomniałam - cała akcja umiejscowiona jest w Maroku. Jest rok 1972. Piękna hippie mama ( Kate Winslet) poszukuje drogi rozwoju wewnętrznego. Z jednej strony uduchowiona, z drugiej niedojrzała i infantylna funduje ryzykowne przygody sobie i swoim dwóm córkom. Wszystko to ozdobione jest wspaniałymi zdjęciami i całkiem fajną muzyką z lat 60tych i 70tych.
Chociaż sama fabuła przez niektórych może być postrzegana jako nieco nudna- cały film przesiąknięty jest jakąś niesamowita magią. Magią, która - jak już wiecie- popchnęła mnie do wyjazdu do Maroka :)
Zwiastun filmu : W stronę Marrakeszu
uwielbiam Kate i znam wszystkie dramaty z nią, ale tego filmu nie znałam wcześńiej, na pewno dodam go na swoją listę do obejrzenia w Irl :D
OdpowiedzUsuńps. jak w pracy?
Oj z pracą dalej kiepsko. Będę musiała po powrocie z Polski ( za 2 i pół tygodnia lecę) szukać jakiegoś przejściowego zajęcia na dwa miesiące. Nie ma takiej opcji żebym zrezygnowała z wyprawy do Jordanii, a żaden nowy pracodawco nie da mi trzech tygodni bezpłatnego urlopu raczej. Więc nie pozostaje mi nic , tylko kombinowanie :/
OdpowiedzUsuńoja, podziwiam, że masz taka determinację w dążeniu do celu i że nie przejmując się zbytnio, robisz swoje, mi z dnia na dzień jednak brakuje tej siły, którą kiedyś w sobie nosiłam...
OdpowiedzUsuńMi też sił ubywa, dlatego jeszcze robię swoje póki czas. Coś mi mówi, że za 5 lat też może mi się już nic nie chcieć ;)
OdpowiedzUsuń