Dane Kontaktowe

Zapraszam wszystkich zainteresowanych do dzielenia się swoimi spostrzeżeniami, uwagami i doświadczeniem.
Czekam także na Waszą pomoc przy tworzeniu tego bloga.
Jeżeli posiadacie jakieś ciekawe sugestie, przemyślenia albo informacje związane z poruszaną przeze mnie tematyką - proszę, podzielcie się nimi ze mną. Chętnie o tym napiszę.

Dane kontaktowe :

gobarakago@gmail.com



środa, 30 maja 2012

Free to do

Do tematu taniego podróżowania po Anglii jeszcze wrócę. Niestety ( czy też stety) po raz kolejny czuję przymus machnięcia notki, do której mogę dokleić jakieś zdjęcia. Mam na tym puncie przysłowiowego bzika. Foty na blogu muszę pojawiać się regularnie.
Tematem dzisiejszego posta są rzeczy , które można robić za darmo w Anglii, Irlandii, Szkocji, Grecji , Hiszpanii.... Mówiąc krótko, zapraszam na stronkę :


Oczywiście, jako osoba cierpiąca notorycznie z powodów dziur budżetowych, umiłowałam sobie ten adres internetowy niezmiernie. 
Poza tym, że można tam znaleźć listę darmowych galerii, muzeów , zamków itd, to doszukać można się również ciekawych minifestiwali i innych eventów. Wspaniale jest mieć niezbity dowód na to, że w życiu można coś zobaczyć i się zabawić przy minimalnym wysiłku finansowym. 
Jakieś wady ? Mimo, że nie jest w mojej naturze , aby doszukiwać się stron ujemnych, to tym razem muszę przyznać, że założyciele mogliby się bardziej postarać i rozszerzyć tą jakże użyteczną bazę danych na pozostałe kraje Europy ( o reszcie świata już nie wspomnę ).
Ale i tak kocham FREE TO DO.

No dobra, a teraz obiecane zdjęcia.
W czasach kiedy mieszkałam w Londynie , moją ulubioną rozrywką było przechadzanie się po British Muzeum. Chociaż w sumie to powinnam to ująć inaczej. Plan weekendowy najczęściej obejmował turnus popołudniowy po British Muzeum i wieczorno - nocny po Camden Town.  Był taki moment, że muzeum to znałam lepiej niż siebię samą. Pocieszające zatem jest to, iż Londyn , mimo że psychopatycznie drogi, oferuje mieszkańcom i turystom wiele dobrego zupełnie za darmo.

Oto foto  :
(Dziś dla odmiany czerń&biel)







Z całym szacunkiem...











poniedziałek, 28 maja 2012

Railcard

Zgodnie z życzeniem mojej drogiej czytelniczki Dosiuni ( którą w tym miejscu gorąco pozdrawiam :), napiszę troszeczkę o zniżkach dla studentów ( w kontekście rozpoczętego przeze mnie ostatnio minicyklu o tanim podróżowaniu w UK).
Zacznę może od tego , że niestety defakto nie ma czegoś takiego jak bilety studenckie. Ale jest coś innego. Nazywa się to Railcard.

Oto link do strony :

Railcard jest do kupienia w 4 wersjach :
- Dla osób w wieku 16-25
- Dla seniorów
- Dla osób niepełnosprawnych
- Rodzinne pakiety

Generalnie karta ta jest genialnym rozwiązaniem dla każdej osoby , która pociągami jeździ dużo, czy to z racji dojazdów do pracy , czy w celach rekreacyjno- podróżniczych.
Zasada jest prosta. Karta kosztuje 28 funtów ( 20 , w przypadku osób niepełnosprawnych) , ale w zamian za to otrzymuje się upust  w wysokości 1/3 ceny, przy zakupie każdego kolejnego biletu. Biorą pod uwagę koszty przejazdów w Wielkiej Brytanii, to zainwestowane 28 funciaków zwróci się bardzo szybko. Gwarantuję.

Jest jeszcze jedna dobra wiadomość. Karta RailCard dla młodych ludzi ( czyli ta 16-25) obowiązuje też dla osób starszych , jeżeli dalej studiują :) Wtedy jedynie przy zakupie trzeba przedstawić dowód, że uczęszcza się na uczelnię. 
To tyle podstawowych informacji. Jeżeli Was temat zainteresował, wszystkie detale znajdziecie na ich stronie. Mam nadzieję, że się przyda:)
Pozdrawiam



sobota, 26 maja 2012

Zła sława

Wczoraj bukowałam bilet na pociąg z wyprzedzeniem ( wybieram się do Oxfordu. Hurra). Po dokonaniu zakupu , przyszło mi do głowy, iż mogłabym  poświęcić ze dwa wpisy na blogu tematyce transportu publicznego w UK. Nie będę pisać o metrze w Londynie i autobusach podmiejskich. Skupię się na pociągach i autobusach , czyli środkach transportu , które umożliwią przemieszczanie się po całym kraju. Czyli tak bardziej pod kątem turystyczno- wycieczkowym będzie.
Transport w Anglii , chociaż moim zdaniem bardzo wygodny i przyjemny cieszy się raczej złą sławą. Winne są ceny. Faktycznie bez znajomości kilku sztuczek , planując objazdówkę po UK, można by wydać całą pensję jedynie na sam pociąg. 
Dzisiaj napiszę właśnie troszkę o kolei brytyjskiej. 
Zacznę może od tego ( zauważy to każdy kto w Anglii korzystał fufy chociaż raz), że opłaca się bardziej kupować bilety dniowe. Bilet jednorazowy do miasta X kosztować może np. 3.50 funta , ale powrotny jest jedynie o 20 pensów droższy ! Dlatego warto postawić w Anglii na jednodniowe wypady. 
Innym rozwiązaniem jest szukanie okazji. Czasem , jeśli zabukujemy bilet online i jeszcze z wyprzedzeniem , uda się nam zejść z 30  funtów na 5 :) Promocje bywają znakomite. Jedyny mankament jest taki, że można na taki kupiony wcześniej bilet, jechać jedynie o określonej godzinie( nijako 'przypisanym' nam pociągiem) , a do wydrukowanego 'ticketu' w takim wypadku dostaję się kolejny świstek z rezerwacją. 

Ciekawych ofert można szukać podrostu na oficjalnej stronie kolei brytyjskiej :
lub na 

Kupno biletu online jest bardzo łatwe. Do wyboru mamy e-ticket, albo można zażądać aby bilet został wysłany do nas do domu. Ja zawsze jednak wybieram tą pierwszą opcję. Po zakupie , dostaję na maila kod . Z tym kodem idę na stację. Tam korzystając z dobrodziejstw naszej technicznie rozwiniętej cywilizacji, odbieram moją zdobycz z automatu do kupowania biletów. Mają tam takie cudeńko jak ' prepaid ticket'. Jeżeli i Ty kupiłeś / kupiłaś taki bilet , pragnąc go odebrać , zabierz ze sobą na stację kartę debetową, przy pomocy której dokonany został zakup. Karta ta bowiem, wraz ze wspomnianym kodem,  umożliwią mądrej maszynie identyfikację naszego zamówienia. 
Warto też zapytać na stacji o możliwość zakupienia biletów grupowych. Takie bilety chyba ( nie mam pewności) obowiązują jedynie na przejazdy zwykłe ( nie- ekspresowe ). W Anglii też istnieją różne serwisy , od pociągów powolnych , zatrzymujących się na wszystkich możliwych stacjach , po takie superszybkie. Ale to chyba oczywiste. 

Okej, to na dzisiaj tyle. Tak czy owak pisanie w pośpiechu przed snem nie jest ani relaksujące ( dla mnie) ani szczególnie ujmujące pod względem estetycznym. Ale wiedzę przekazałam i to się liczy. 
Ciąg Dalszy Nastąpi Soon . Very Soon....

środa, 23 maja 2012

Learning about the world through photography

Hej Ho.
Kupiłam sobie dzisiaj ładną sukienkę i żałuję, że blog mój nie ma charakteru szafiarskiego.
Mam mały problem, bo chciałabym napisać więcej o pięknie Ukrainy, ale nie mam żadnych dowodów materialnych w postaci zdjęć. Mam jeszcze dwa z Kamieńca Podolskiego, ale to chyba nie wystarczy. Wymyśliłam sobie zatem, że akurat zaistniały idealne okoliczności ku temu , aby przestawiać Wam najbardziej inspirującą stronę na świecie :) Przynajmniej dla mnie jest ona najlepsza. 

Zajrzyjcie koniecznie na :

To coś więcej niż zwykły zbiór zdjęć. Zgodnie z myślą przewodnią ('Learn about the world through photography') dzięki 'trekearthowi' już zawsze będziemy mogli być pewni, że miejsce do którego się wybieramy nas nie rozczaruje. Przewodniki mogą mówić różne rzeczy, ale fotografie raczej nie kłamią. Mówię to jako wzrokowiec. 
Tak więc dzisiaj zapraszam Was na Ukrainę.
Dodam też moje dwa skromnisie. A co mi tam. Mój blog. Robię tu co chcę :P



niedziela, 20 maja 2012

Międzynarodówka

Nie mam dzisiaj żadnego pomysłu na wstęp do mojej notki. Wydaje mi się, że przystąpię od razu do konkretów. Tak będzie najlepiej. 
Jeden z pierwszych postów na moim blogu dotyczył  autostopu internetowego. Wiele tygodni temu trafiłam na międzynarodowy odpowiednik naszego rodzimego projektu. Wtedy jednak nie napisałam o tym na blogu, bo wydawało mi się , że ofert jest tam zbyt mało i  tak nikt na tym nie skorzysta. Ostatnio jednak znowu tam dotarłam. Okazało się, że stronka ładnie się rozwija i coraz więcej osób deklaruje chęć zabrania dodatkowych pasażerów do swych wozów. 
Wpadłam też na to , jak to kreatywnie wykorzystać. Z jednej strony , co mi z tego , że ktoś tam jedzie z Niemiec do Włoch. W żaden sposób mi to nie po drodze. Ale jak dobrze przyjrzałam się tej stronie, to wyszło na to , że jakby się zdać na totalny spontan, to można wiele wtedy ugrać. Mogę np. znaleźć kogoś kto za dwa miesiące jedzie z Londynu do Paryża i wtedy... kto wie :)
Pozostaje mi mieć nadzieję, że http://www.hitchhikers.org/ będzie rosło w siłę, i pewnego dnia znalezienie taniego transportu będzie równie łatwe jak znalezienie darmowego spania. Już teraz twórcy tego projektu wyszli z inicjatywą, aby idee tą rozszerzać poza granice Europy ( w prawym górnym rogu widnieją podkategorie ' stop w Azji' , 'stop w Afryce' itd- niestety na razie pozostają zupełnie puste). 
Trzymam kciuki za rozwój !



czwartek, 17 maja 2012

Archiwalnie

Zawsze uważałam , że zdjęcia na blogu są jak witaminy w diecie. Blog bez zdjęć się obejdzie , ale wygląda blado i mizernie.Ostatnio było ich mało, dlatego też dzisiaj machnę pościk wizualnie barwny. 
Regularni podglądacze mojej radosnej twórczości ( chylę przed Wami czoła) pamiętają może moją notkę o mieście Przemyśl. W poście owym dawałam upust moim ciągotom pro-wschodnim. Pisałam o tym jak to czadowo jest znaleźć się nagle na Ukrainie. Pisałam i pisałam a więc nie będę się powtarzać. 
Dodam tylko, że to było daaawno . Działo się to w czasach , gdy nie każdy ( a raczej mało kto) posiadał kamerę cyfrową. Powtórzę też, że mój tygodniowy ( zaledwie) wypad  za wschodnią granicę , był zarazem moją pierwszą próbą podróżniczą. Prawdopodobnie nigdy potem już nie przeżyłam tylu emocji, co w ciągu tych kilku pięknych dni.

Z Ukrainy pamiętam dziś głównie to :
- Panie w hotelu mnie okłamały i kazały mi płacić za prysznic
- Przed wycieczką niby naumiałam się cyrylicy , ale potem i tak nie umiałam jej używać ( ani odczytywać )
- Nikt tam nie mówi w żadnym języku obcym, ale każdy rozumie polski ( podobieństwo ogromne)
- Autobusy były za*****cie rozwalone i to mnie fascynowało w całej podróży najbardziej 


Tematem dzisiejszych zdjęć jest : chuda&młoda Wera we Lwowie :)
Kiedyś tam muszę znowu pojechać. I Wy też powinniście!










wtorek, 15 maja 2012

Wszystko a nawet za dużo.

Jest takie współczesne powiedzenie: 
"Jeżeli czegoś nie ma w Google, to znaczy, że to coś nigdy nie istniało i nie zamierza istnieć".  
Tropiąc zaciekle strony stworzone z myślą o istotach podróżujących , dochodzę do wniosków, iż powyższe stwierdzenie ma coś z prawdziwości. Powaga ! Do dyspozycji mamy już dzisiaj darmowe noclegi, serwisy pozwalające na zorganizowanie 'autostopowej' podwózki, superekstra wolontariaty itd itp.
 Ale mało tego ! Pomysłowość ludzka w rzeczywistości googlowej ( czy też ogólnie sieciowej) wkracza na poziomy niemal absurdalne.
Dziś turysta może już znaleźć wszystko. Niektóre pomysły są ciekawe i użyteczne.  Ot,  chociażby ten funkcjonujący pod nazwą "The Bedbug Registry" (http://bedbugregistry.com/) . Jak się ktoś wybiera do USA a nie lubi robactwa , to może sobie sprawdzić listę hoteli i hosteli , w których zamiast miłej obsługi napotka prawdopodobnie na pełzająco- zaperdzielające świństwa. To taka upubliczniona lista skarg. Dobrze, to rozumiem. 

A co powiedziecie na to ? :
http://thebathroomdiaries.com/
Co sądzicie o wyszukiwarce czystych kibli ??  Ja wiem , że obiekty sanitarne to zmora każdego podróżnika . Ja wiem , że 'klop publiczny-małoesestetyczny' to w 99% jest zajebista porażka, ale komu by się chciało szukać najczystszej toalety w Delhi ?
Wiem. Ludzie z zaburzeniem obsesyjno-kompulsywnym też mają prawo do podróży. A jak !Mam jedno archiwalne zdjęcie o tej tematyce. Bardzo proszę :

Dawno temu na Ukrainie


piątek, 11 maja 2012

BAHN

              Witam przed weekendowo . Co mam na dziś przygotowane ? Znowu to co ostatnio, czyli jeden mały link , który w sumie nie wymaga ode mnie tworzenia nadmiernej ilości teksu. To fajnie, że ja  się nie narobię a Wy uzyskacie dostęp do narzędzia, które pomoże Wam w zaplanowaniu podróży pociągiem po Europie. To taki mały informator PKP online. Tyle że na PKP się nie kończy.... 
Stronkę można przeglądać w języku polskim , co jest cudownym udogodnieniem i sprzyja ... udanym zakupom biletowym. Wprawdzie serwis raczej nie pokazuje cen biletów ' składanym' ( czyli jak jedziemy np. z Londynu do Krakowa z całym mnóstwem przesiadek, to nie uzyskamy zsumowanej ceny od wszystkim poszczególnym przewoźników) , ale na stronie podawane są ceny, jeżeli chcemy kupić bilet kolejowy w obrębie jednego kraju ( dowolnego państwa europejskiego). Ponieważ serwis pokazuje nam nie tylko ceny biletu normalnego, ale ceny promocyjne , kupowanie biletów na ciuchcie jeszcze nigdy nie było tak proste. Przy zamówieniach promocyjnych zawsze dostępne są 'dane o dostępności',  warunki zakupu i zasady zwrotu. A wszystko to - jak już pisałam- w naszym ojczystym języku. 
Wspaniale !

Oto link :

środa, 9 maja 2012

Short And Sweet

Hello Misie Ptysie.
Dziś w zanadrzu mam kolejnego linka do strony, na której możecie szukać pracy za granicą. I generalnie to tylko tyle mam dziś do obwieszczenia. Ale że wizualnie będzie to źle wyglądało, jak w tym miejscu utnę, to wypocę jeszcze jakieś cztery zdania.
Pewnie wiele osób oleje tę propozycję  kompletnie, a to dlatego że strona ta zawiera głównie propozycje pracy w Australii . A tam ludziska z racji wysokich kosztów za bilet lotniczy raczej do pracy nie podróżują tłumnie. Sama na to nigdy nie wpadłam. Skoro już jednak wiedziona prawem przeznaczenia trafiłam na ten serwis , to nie będę kwestionować boskich zamysłów . Podzielę się znaleziskiem.


Strona jest świetna i super przejrzysta . Wyszukiwanie interesujących propozycji ułatwia podział na sektory : 
' Zbiory owoców' , ' Praca w hotelu i restauracji', 'Prace biurowe' itd. Jest też tak przez wszystkich uwielbiane Au-pair.
 Dla kogo głównie jest to przydatne ? Otóż przyda się to każdemu, kto podróżując po świecie ( w tym przypadku po Australii) napotka na problem wyczerpujących się funduszy.Dzięki tej stronie można znaleźć chwilowe, płatne zajęcie a potem ... jazda dalej. 

Jeżeli zapuścicie się jeszcze dalej i znowu zabraknie Wam kasy w okolicach Nowej Zelandii ( czyli miejsca gdzie każdy chce zamieszkać ), pomocy możecie szukać tutaj :

No . A ja teraz idę spać. Dobranoc :*

niedziela, 6 maja 2012

Strategia

Dzisiaj postanowiłam poruszyć temat pracy i stylu życia. 
Każdy podróżnik czy też turysta ( zwał jak zwał) ma swoją własną strategię podróżowania po świecie. Cel jest prawdopodobnie wspólny : zobaczyć jak najwięcej,  a najlepiej wszystko. 
Z finansowego punku widzenia, zapewne najlepiej jest machnąć sobie jedną, długą podróż. Raz a dobrze. Wtedy nie lata się tam i z powrotem po tysiąc razy ( a to jest wszak kosztowne). No dobra. Przyznajmy jednak - taki styl podróżowania nie jest zbyt powszechny. Ja wybrałam sobie inną drogę: powoli, acz konsekwentnie.
 Zacznijmy może od tego, że jestem chciwa. Wymyśliłam sobie, że w moim życiu przemierzenie świata to za mało. Ja chcę też mieć rodzinę i dom. Dom w sensie zarówno ' miłośne ognisko rodzinne , przy którym można się ogrzać gdy reszta świata razi emocjonalnym chłodem', jak i 'dom' w znaczeniu 'budynek'. Chata. Lepianka. Cokolwieczek. A to przecież jest drogie ! Piszę o tym , bo to ważny jest element moich zmagań z rzeczywistością. Gdyby nie te marzenia, podróżowanie po świecie byłoby relatywnie proste.
Co więc obmyśliłam? Po pierwsze - zaakceptowałam fakt, że mimo wielu godzin pracy nie stać mnie dalej na ciuchy, restauracje, hydromasaże albo SPA. Nigdy nie zapodam sobie botosku, bo pewnie nigdy nie będzie mnie na to stać. Jadę do Meksyku i odkładam na dom. Fizycznie na więcej nie dam rady zarobić. 
Po drugie : Trzeba mi było dobrze wybrać pracę. Moje obecne zawodowe poczynania to nie przypadek. Mieszkam w Anglii i mimo, że nie zarabiam kroci to ludzie pracujący w mojej branży ( mający doświadczenie) są ZAWSZE poszukiwani. Co za tym idzie , nie waham się 'wymuszać' na pracodawcach dodatkowych urlopów, a jak trzeba to mogę się i zwolnić. Kolejną pracę, nawet w dobie kryzysu i tak znajdę. To ogromny komfort. Myślę, że wielu ludzi przed ruszeniem w podróż życia powstrzymuje właśnie to, że mają pracę której nie chcą stracić. Pewnie ich stać na wiele , ale czasu nie mają. Niestety ciężko w życiu o balans między pieniędzmi a czasem. Zaryzykuje stwierdzenie , że 98%  ludzi musi wybrać między jednym a drugim. Ja jednak się zawzięłam. Chcę mieć  wszystko !
Trzymajcie za mnie  kciuki :)

Do dzisiejszej notki pasuje tylko jedna piosenka. Klasyka zawsze jest dobra  ;)





czwartek, 3 maja 2012

W północnej Brazylii ...

Piękne to były czasy , kiedy w czasie urlopu oglądałam sobie filmy o pierwszej w nocy. Na jaw wyszło, że telewizja nie tylko karmi chłamem. Szkoda jedynie, że w miarę pasujące mi kino to zwykle jest kino nocne. 
Film ' Ja Ty i Oni ' to historia kobiety o imieniu Darlene i jej 3 mężczyzn. Jedna kobieta + trzech kochanków. Można by pomyśleć , że to zwykła 'telenowela brazylijska'. A jednak to coś więcej... Gdzieś na necie wyszperałam ciekawostkę, że ten komedio-dramat wydarzył się naprawdę.
Film ten warto obejrzeć ze względu na niepowtarzalny klimat , a także po to by przekonać się ... jak seksowna może być kobieta brzydka ;) Również ubóstwo zobrazowane jest w tej produkcji wyjątkowo...eh, użyję to słowo... romantycznie.
Jeżeli traficie kiedyś na ten film - polecam obejrzenie. Wrażliwy kulturalny podróżnik zapewne przeniesie się w inny wymiar geograficzny :)







P.S.
Ja chyba kocham kino brazylijskie.