Moja harmonia wewnętrzna w dalszym ciągu jest dosyć mocno zaburzona. Niemniej jednak z harmonią czy bez żyć trzeba jakoś dalej bez nadmiernego narzekania. Tak jak to robią ludzie w Gruzji :)
Dzisiejszy post poświęcony zostanie miastu o bardzo zapadającej w pamięć nazwie - Kutaisi. Dla polskiego ucha brzmi to troszkę niegrzecznie - czy to tylko moja wyobraźnia ? W każdym razie Kutaisi to drugie co do wielkości miasto w Gruzji. Co ciekawe miasto to oddalone jest od Tbilisi o jedyne ( około) 235 kilometrów, natomiast różnice w temperaturze są zaskakujące. Ten obszar świata z reszta z tego słynie, że niemal ( oczywiście przesadzam tu troszkę) każde 10 kilometrów robi różnicę klimatyczną. I tak oto w czasie gdy Tbilisi pogrążyło się w śniegach, w Kutaisi krzewy powolutku zaczynały się zielenić :)
Spędziłam tam kilka dni u rodziny mojej Chati. I chociaż nikt tam ani po angielsku ani po niemiecku nie mówił - przy winie ( jak zwykle) komunikacja przebiegała zaskakująco dobrze :)
A teraz zdjęć kilka .....
A oto ja - uwolniona od kurtek i czapek. Dowód niezbity na kaukaskie wariacje klimatyczne ;) |
Kuchnia |
Malowane monastery. Oko które raz je ujrzało , zawsze już tęsknić do nich będzie! |
cudo!
OdpowiedzUsuńZdjęcia oddają niesamowity klimat tamtego miejsca, gratulacje! :)
OdpowiedzUsuńdziękuję dziewczyny :)
OdpowiedzUsuń