Dane Kontaktowe

Zapraszam wszystkich zainteresowanych do dzielenia się swoimi spostrzeżeniami, uwagami i doświadczeniem.
Czekam także na Waszą pomoc przy tworzeniu tego bloga.
Jeżeli posiadacie jakieś ciekawe sugestie, przemyślenia albo informacje związane z poruszaną przeze mnie tematyką - proszę, podzielcie się nimi ze mną. Chętnie o tym napiszę.

Dane kontaktowe :

gobarakago@gmail.com



niedziela, 30 października 2011

Jordański alarm wegetariański.

Witam wszystkich. I mięsożerców i jaroszy. Dzisiejszy post  skierowany jest głównie do tej drugiej grupy. A żeby być jeszcze bardziej precyzyjną, napiszę tak : Uwaga wszyscy wegetarianie , którzy zmierzacie do Jordanii!! Przygotujcie się na ciężkie dni.
Ale bez paniki ! W Jordanii wegetarianin poradzi sobie łatwo. Wszędzie dostępne są falafle z humusem i chleb pita. Falafle i humus są niezwykle smakowite , ale jedzenie ich na okrągło przez 3 tygodnie było katorgą. Moim problemem był nie tyle brak innych potraw, co bardzo skromny budżet. W droższych restauracjach można zamówić co łaska i jedzenie jest bardzo smaczne ( wiem bo pozwoliłam sobie na ten luksus może z 2 razy :P). Natomiast w przyulicznych budach i knajpach dla 'tubylców' z jakiś przyczyn, dobór produktów był ascetycznie ubogi.
Jakby tych okropności było mało, targi obfitowały w bogactwo warzyw ! Moje serce krwawiło gdy patrzyłam na te wszystkie cudowne oberżynki , pomidory i różne bardziej egzotyczne dary natury. Marzyłam o tym , by włamać się komuś do kuchni i ugotować coś z tych wspaniałości.
W tym miejscu radzę : Jeżeli wybieracie się do Jordanii na dłużej , warto postarać się o hostel z kuchnią. To proste rozwiązanie ( hostele z kuchnią są wszak tworem powszechnie występującym na planecie Ziemia) pomoże Wam zaoszczędzić wiele frustracji.
Na osłodę dodam , że bogactwo owoców na targach dosyć dobrze równoważy  jednostajność posiłków. Granaty np. podkradałam z drzew. Świerze figi , cudowne i tanie winogrona a także "wynalazki'  typu flaszowiec łuskowaty ( zwany ładnie po angielsku custard apple) to prawdziwe rarytasy dla wegetariańskiego podniebienia :)



Custard Apple

Figi


Na targu

Falafle :)

Miejscowy rarytas- sok z trzciny cukrowej .



czwartek, 27 października 2011

Uświadomienie przez szok.

Dzisiaj mam zamiar wpuścić tu mały filmik dotyczący... ubezpieczenia. Nie jest żadna nowa superprodukcja, ale być może nie każdy to widział, a jest to bardzo dobry 'uświadamiacz' !Jak na spowiedzi wyznam teraz, że na ubezpieczeniu zawsze oszczędzałam. Zawsze, do momentu gdy pewnego pięknego dnia zobaczyłam tę oto reklamę. 



Jestem wielką fanką szokujących reklam społecznych. A ta jest jedną z lepszych jakie widziałam...
Nie wiem tego na pewno, ale podejrzewam, że nie jestem jedyną osobą na świecie której zdarzyło się podróżowanie bez ubezpieczenia. Czy warto sępić parę złotych oceńcie sami po obejrzeniu tego materiału.
Pozdrawiam :)

wtorek, 25 października 2011

Mała ale jara

             To nie koniec zdjęć z Ammanu, ale teraz dla urozmaicenia śmigniemy do Petry.  Petra była kolejnym przystankiem na naszej trasie dookoła Jordanii.  Ale uwaga! Nie mówię tu o ‘sławnej’ Petrze.  Nie każdy wie o istnieniu ‘ Małej Petry”. Miejsce to znajduje się jakieś 10 kilometrów od sławnej  ‘dużej siostry’.  Warto się tam wybrać nie tylko dlatego , że wstęp jest darmowy. Przede wszystkim w miejscu tym można faktycznie rozkoszować się pięknem natury i podziwiać monumentalne arcydzieła ludzkich rąk.  Mimo iż skromniejsza , ‘ Little Perta’ wolna jest od naganiaczy, gości z osłami, tłumów turystów i handlarzy .  Miejsce w 100% polecenia godne :)


W drodze do Małej Petry



 Aha ! W drodze z Ammanu do Petry skosztowałam najgorszego 'freaka' żywieniowego w moim życiu. Był to chleb pita nadziewany .. frytkami ( zimnymi blleeee) i ...czymś ( nie wiem co to było, dostałam to po wydaniu komendy 'no meat'). Było to tak straszne, że przez kolejny tydzień miałam dreszcze a także nabawiłam się niechęci do Bogu ducha winnej kawy z kardamonem. Tak na zasadzie skojarzenia.

środa, 19 października 2011

Wolontariat w Ammanie .


Puszczam w obieg następującą informację:

Właściciel hostelu BDEIWI HOTEL ( lokalizacja: Amman, Jordania) poszukuje wolontariuszy do pracy. 
O pozycji dowiedziałam się będąc już na miejscu i gdyby nie inne plany chętnie skorzystałabym z tej opcji. Hostel BDEIWI usytuowany jest w samym sercu stolicy Jordanii. 

                                                                                                                                                           Mohammad ( takie imię nosi właściciel) poszukuje osób na stanowisko pracy w recepcji. Poprzednie doświadczenie nie jest wymagane. Znajomość języka angielskiego jest niezbędna. Wiek 24+ jest idealny , gdyż jak twierdzi Mohammad takie osoby są bardziej dojrzałe, ale osoby młodsze absolutnie nie są zdyskwalifikowane. 

W zamian za pomoc właściciel oferuje  :
- Darmowe zakwaterowanie
- Darmowe jedzenie
- Darmowy transport do miejsc w którym znajdują się największe atrakcje turystyczne. Za wstęp prawdopodobnie trzeba zapłacić samemu ( niestety tej kwestii nie dogadałam ). 

Wszelkie dodatkowe informacje na temat czasu pracy, warunków pobytu, kwestii ewentualnego odbioru z lotniska można uzyskać przesyłając maila na adres :
Bądź pod numerem telefonu :
00962787212634
Maila proszę wysłać ( oczywiście)  w języku  angielskim ;)
Można też przesyłać pytania pod mój adres:
--------
Chcę zaznaczyć, że ja tylko przekazuje Wam informacje o dostępnej pozycji . Mogę zapewnić , że jest to propozycja w 100% bezpieczna. W hostelu byłam, wszystko widziałam na własne oczy. Nie ma mowy o oszustwie. Nie mogę natomiast przewidzieć jak układać się będą relacje między  Wami a właścicielem . Jeżeli ktoś z Was wyjedzie , a realia nie pokryją się z oczekiwaniami- proszę nie mieć do mnie pretensji.

wtorek, 18 października 2011

Ja wiedziałam, że tak będzie.

Oznajmiam : Jestem w stanie agonalnym. Gorączka, bolące gardło, cieknący nos. W dwóch słowach : Pokuta powakacyjna. Dobrze się bawiłam- to teraz czas pocierpieć. No cóż- nie spodziewałam się niczego innego. Jak się wraca z trzydziestokilku stopniowego upału do kraju w którym akurat powoli rozgaszcza się zima ( w nocy czuć wyraźnie, że to już późna jesień), trzeba się nastawić na duży spadek formy.
A więc tekst pozostawiam minimalistycznie krótki. Źle mi się komponuje zdania w tym stanie. 
Pierwsza dostawa zdjęć z Jordanii. 

Proszę państwa, oto Amman :









Tak. Oni pozują dla mnie i tylko dla mnie :P




Być może moja dzisiejsza selekcja zdjęć jest nie najlepsza. Ocenię to gdy tylko temperatura mi spadnie.
Psik ! :/

piątek, 14 października 2011

Akcja Antypośrednikowa.

Miało być o czymś zupełnie innym , ale drogą pocztową dotarło do mnie szczęście i chcę się nim podzielić. Chcę o tym napisać głownie dlatego, bo w internecie temat ten maglowany jest strasznie ,  a fora o tej tematyce zaśmiecane są przez spamy. Może jakaś zbłąkana dusza wpisze w wyszukiwarkę " zwrot podatku w UK " i trafi tutaj. 
Nie będę pisać o tym co zrobić aby podatek odzyskać samemu i takie tam. Na necie o tym informacji jest od groma. Jedno co chcę powiedzieć i chcę żeby to trafiło do jak największej grupy odbiorców : Nie korzystajcie z pośredników. Nadpłacony podatek łatwo można odzyskać samemu. No dobra... może słowo "łatwo" niepotrzebnie zaplątało się w mej wypowiedzi. Troszkę kłopotów z tym miałam. Pierwszy list z dołączonymi dokumentami wysłałam dokładnie 14 lutego tego roku. I aż do do teraz trwała wymiana listów ( głównie z moimi ponagleniami). W końcu jednak 'hm revenue & customs' poległo i czek na sumę blisko 600 funtów trafił w moje łapy. Opowiadam tą wrzucającą historię głownie dlatego, aby osoby które tak jak ja toczą walkę o swoje należne pieniądze nie poddawały się i nie  zwracały się z prośbą o pomoc do pośrednika. Mimo , że czasem cała procedura trwa znacznie dłużej niż 'średnie' 4 tygodnie, absolutnie nie należy się zniechęcać. 
Teraz pozostaje tylko zdecydować na co wydać te ekstra pieniążki. To znaczy wiadomo na co- oczywiście na bilet lotniczy!!  Pytanie tylko ' Dokąd??'

czwartek, 13 października 2011

Obecna!

Witam wszystkich ponownie :)
Emocjonujący czas pustynno-ammański niestety już za mną. Powoli dochodzę do siebie, próbuję przyzwyczaić moje ciało do chłodnego , wyspiarskiego klimatu. Dzisiaj szefowa wybudziła mnie ze snu o 7 rano i zapytała czy nie mogłabym przyjść do pracy już dziś ? No coś ty, szefowa ! Jasne, że nie mogę , bo jeszcze nie doszłam do siebie po podróży z Ammanu do UK. W sobotę może się stawię :P
Mam bardzo dużo do opowiedzenia i bardzo dużo zdjęć do pokazania. A jednak, mimo iż w Jordanii pobyłam ponad 3 tygodnie, ciągle mam świadomość, że kraj ten poznałam jedynie z pozycji przechodnia i obserwatora. Nie śmiem sprzedawać informacji na temat kultury i tradycji, bo Bliskim Wschodem nie nasiąkłam na tyle by go zrozumieć. Wszystko co Wam powiem będzie jedynie moją interpretacją małego hostelowo- jarmarcznego skrawka rzeczywistości. 
Dla tych , którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego niezwykle interesującego kraju zamieszczam linka do bloga Polki mieszkającej w Jordanii:

http://jordaniaokiempolki.blogspot.com/


Pozdrawiam :*