Małe nawiązanie do poprzedniego tematu, który traktował o tym , iż pasażer winien być traktowany godnie. Moje osobiste doświadczenia w tym zakresie zaliczam do pozytywnych. Aby wyjaśnić całą sprawę raz jeszcze wrócić musimy w rejony Kaukazu. To nic, bo my lubimy wracać w rejony Kaukazu, nie ?
Tak więc leciałam sobie pewnego dnia do Tbilisi. Leciałam i leciałam , a gdy już miałam prawie dolecieć - miasto spowiła gęsta mgła. Kołowaliśmy jakieś dwa kwadranse nad miastem , aż w końcu padło oświadczenie 'No niestety, ale dzisiaj nic z tego'. Zmęczona i zniecierpliwiona wielogodzinnym lotem wkurzyłam się lekko. Zaczęłam kląć w myślach a może nie tylko w myślach. Ale cóż mogłam zrobić? Ponieważ właśnie nie miałam pojęcia jak wyglądają sprawy organizacyjne w takich nagłych przypadkach, spodziewałam się jakiegoś nocowania na lotnisku albo cholera wie czego jeszcze. Dodatkowo uprowadzono nas do Erywania , bo tam było najbliższe lotnisko na którym nasz samolot mógł posadzić swój tyłek. Wylądowaliśmy ładnie w Erywaniu, wypełniliśmy podania o wizę, po 20 minutach byliśmy już na terenie Armenii. I tutaj dramatyczna część historii się kończy i zaczyna się robić bardzo miło. Przysłano nam przystojnego pilota , który biegle śmigał w 4 językach. Przystojny ów pilot zabrał nas do ' przystojnego' hotelu , w którym dostaliśmy ' przystojne' posiłki. A wszytko to w trybie natychmiastowym ! Trochę żałowałam , że byłam tak wyczerpana podróżą i ciało moje zażądało snu w hotelu. Chciałam wykorzystać to parę godzin i iść na miasto, ale piramidy potrzeb Maslowa nie dało się odwrócić. Udało mi się trzasnąć parę zdjęć z pokoju hotelowego, z którego rozciągał się osobliwy ' komunistyczny' widok.
Pojedzona , wyspana i generalnie dopieszczona, zawieziona zostałam na lotnisko i poleciałam tam gdzie dotrzeć chciałam. Tym razem lot zakończył się sukcesem .... Sukcesem , z perspektywy czasu była cała ta przygoda z mglą nad Tbilisi. Dzięki temu za darmo, w komfortowych warunkach otarłam się o Armenię. Skoro to tak różowo wygląda , czy zatem powinnam życzyć Wam i sobie więcej kłopotów w podróżach ? Na wszelki wypadek zostawię to bez komentarza ...
P.S.
Żeby była jasność. Pewnie zostanę posądzona o bardzo osobliwe wyczucie estetyczne, ale dla mnie Erywań był piękny. A na koniec przygody armeńskiej, tuż przed startem samolotu udało mi się zlokalizować Ararat :)
Świat w zasięgu ręki … Blog stworzony z myślą o osobach szukających informacji i inspiracji dla dalekich podróży.Blog zawiera praktyczne informacje dotyczące tanich sposobów przemieszczania się, darmowych noclegów, programów wolontaryjnych dających możliwość spełnienia marzeń o podróżach i darmowej edukacji. Będzie też o pracy, kuchni, kulturze i trudno mi przewidzieć o czym jeszcze:)
Dane Kontaktowe
Zapraszam wszystkich zainteresowanych do dzielenia się swoimi spostrzeżeniami, uwagami i doświadczeniem.
Czekam także na Waszą pomoc przy tworzeniu tego bloga.
Jeżeli posiadacie jakieś ciekawe sugestie, przemyślenia albo informacje związane z poruszaną przeze mnie tematyką - proszę, podzielcie się nimi ze mną. Chętnie o tym napiszę.
Dane kontaktowe :
gobarakago@gmail.com
Czekam także na Waszą pomoc przy tworzeniu tego bloga.
Jeżeli posiadacie jakieś ciekawe sugestie, przemyślenia albo informacje związane z poruszaną przeze mnie tematyką - proszę, podzielcie się nimi ze mną. Chętnie o tym napiszę.
Dane kontaktowe :
gobarakago@gmail.com
robisz naprawdę przecudnowne zdjęcia, super kadr - rewelacja! Zastanów się może nad jakimś konkursem, co? :)
OdpowiedzUsuńOczywiśćie, że lubimy wracać do Gruzji, przynajmniej ja i chyba wiem dlaczego... bo komuna się o mnie otarła tylko/aż jednym rokiem i nie mogłam jej zobaczyć i doświadczyć na własniej skórze a Twoje zdjęcia po częsci dają mi taką możliwość dodatkowo uwielbiam filmy właśnie w takim klimacie :)
Zajrzałem z ciekawości. Patrząc na te budowle przypominają mi się miasta-duchy. A to ze względu na ogólny nastrój płynący ze zdjęć, znikome ślady życia miasta. Gdyby Kłomino było takiej wielkości, jak powyżej, to dopiero by było. Ale Kłomino jeszcze trochę i zniknie całkowicie, zrównane z ziemią. Lubię opuszczone miejsca, mimo iż jest w nich coś z kresu życia.
OdpowiedzUsuńCo do kadrów zaś, trochę kuleją momentami. Zdjęcie 4 chociażby. Gdzie jest w nim coś wyróżniającego, coś, co nadaje kompozycji temat przewodni?
Zdjęcie następne niżej - czy można było ująć róg dolny bloku, skoro już tak prawie cały jest widoczny a miejsca przy górnej krawędzi jeszcze trochę było? Mając na uwadze niezmienianie ogniskowej (lub tylko minimalną jej zmianę) myślę, że skierowanie obiektywu centymetr niżej wpłynęłoby lepiej na całość :)
Pozdrawiam
Mateusz
Do Dosiuni - ja chyba lubię takie klimaty,bo pamiętam w miarę dobrze taką szarzyznę z Polski. Miałam siedem lat gdy komunizm się skończył, co za tym idzie- moje lata bez szkoły, bez problemów, bez stresów przypadły właśnie na ten okres :)
OdpowiedzUsuńDo Mateusza- oczywiście zdaje są sprawę z niedociągnięć w moich zdjęciach. Cóż mogę powiedzieć- nigdy, przenigdy nie ośmieliłam się nazwać siebie ' fotografem'. Jestem zwykłą dziewczyną, która lubi jeździć po świecie a fotografie mają dla mnie jedną funkcję - uchwycić klimat miejsca na tyle dobrze żeby za 30 lat sobie popatrzeć i powspominać.
Bardzo dziękuję jednak za wskazówki. Postaram się w przyszłości bardzie uważać na to JAK fotografuję( na razie bardziej zwracam uwagę na to CO fotografuję ).
Pozdrawiam również :)