Podpowiem Wam moi mili, jak zdobywać biegłość we władaniu językami obcymi bez wydawania fortuny na korepetycje. Ano właśnie można do tego wykorzystać couchsurfing. Niestety, pewnie osoby z dużych miast są tutaj troszkę uprzywilejowane. Warszawiacy czy Krakowiacy mają przyjemność mieszkać w miastach co roku odwiedzanych przez rzeszę turystów. Jakiś procent z nich to właśnie couchsurferzy skorzy do spotkań z ludnością lokalną. Dlaczego zatem nie dokonać syntezy pożytecznego z przyjemnym i nie połączyć wyjścia na wieczorną imprezę z nauką języka obcego? Można wyjść, albo można wręcz taka osobę zaprosić do siebie do domu :)
I nie ma tutaj obaw, że zrobimy sobie jakiś obciach z racji nieporadności językowej. Jak już mówiłam couchsurferzy to mili i tolerancyjni ludzie.
Metoda przyjemnej nauki , którą wam dziś reklamuję jest oczywiście zdatna dla tych, którzy mówią już troszkę w języku który chcą ćwiczyć. Naturalnie - nie są to lekcje gdzie ktoś wykłada gramatykę. Jest to natomiast niesamowita szansa , żeby znacząco poszerzyć słownictwo, przełamać barierę przed mówieniem itd. Mówię to jako osoba, która za granicą uczyła się dwóch języków obcych : jeden dzień nauki przez konwersację za granicą = tydzień zakłuwania teorii językowej z książki. A przecież- technicznie- rozmowa z obcokrajowcem jest nijako formą przebywania w obcym państwie. Mówię tu oczywiście o kontekście językowym.
Pisząc tego posta przypomniało mi się coś... Słyszałam ostatnio, że według statystyk aż 52 % młodych Polaków rozważa wyjazd z kraju po szkole bądź po studiach.Słysząc to myślę po pierwsze ' Kto w takim razie w Polsce zostanie'? Martwiące to niezmiernie, ale sama zasiliłam szeregi emigrantów więc nie mi to oceniać. Zastanawiam się więc również ' Jaki procent z nich jest na to językowo przygotowany ?'
Tylko kto chciałby z couchsurferem gadać ? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz