Dane Kontaktowe

Zapraszam wszystkich zainteresowanych do dzielenia się swoimi spostrzeżeniami, uwagami i doświadczeniem.
Czekam także na Waszą pomoc przy tworzeniu tego bloga.
Jeżeli posiadacie jakieś ciekawe sugestie, przemyślenia albo informacje związane z poruszaną przeze mnie tematyką - proszę, podzielcie się nimi ze mną. Chętnie o tym napiszę.

Dane kontaktowe :

gobarakago@gmail.com



czwartek, 4 sierpnia 2011

Pierwszy tydzień

Pierwszy tydzień na kampie amerykańskim był dobry. Już tu na wstępnie pragnę zweryfikować wszelkie plotki krążące po sieci na temat tego zagadnienia. Dużo naczytałam się o tym, jakie to wszystko jest straszne i że ludzie 'nie tego się spodziewali'. Zarzut pierwszy : kampy znajdują się w szczerym polu/ w środku niczego/ w dupie/ itd. Well,  trochę prawdy w tym jest. Moje miejsce pracy faktyczne znajdowało się z dala od cywilizacji. Ale z drugiej strony dobry nasz pracodawca, mentor i opiekun duchowy zapewniał nam niemal codzienny transport do sieci superextrabeznadziejnych supermarketów amerykańskich, a także do lokalnej knajpy. O tym, że aby wejść do takiej knajpy trzeba mieć skończone 21 lat- wiedzą zapewne wszyscy. Tak więc problem izolacji od reszty populacji ziemskiej istniał - ale nie na taką skalę jak to mówią niektórzy. Zarzut numer dwa : Nie wolno pić i palić. Zwykle Polacy wypowiadają się na forach internetowych na ten temat z lekkim zażenowaniem. 'Niepicie' jest przecież na wskroś niezgodne z naszą kulturą. Zakazanie picia Polakowi to przejaw niezrozumienia jego elementarnych potrzeb a nawet dyskryminacja. W połączeniu z problemem numer 1 ( czyli odosobnieniem topograficznym) Polak staje w obliczu sytuacji bez wyjścia.Musi złamać regułę i jednak przemycać alkohol na kamp. Tak przynajmniej wynika z  kozackich wypowiedzi na forach. Ja jednak alkoholu nie przemycałam. Nie wiem co robili inni , bo naturę mam taką , że mało mnie takie rzeczy obchodzą. Uścielając ten ważny dla wszystkich temat : Nasz pracodawca pozwalał nam pić poza ternem kampowskim. Jak wspomniałam - woził nas do knajpy. Wolno nam było wracać z tych wypraw w stanie nawet agonalnym , o ile nie zakłócało to porządku i nie wpływało ujemnie na jakość naszej pracy. Ale na terenie obozu wypicie piwa, równało się z wywaleniem z pracy. Co do palenia- to palić wolno było przez cały czas. Oczywiście tylko w przeznaczonych do tego celu miejscach. 
Pierwszy tydzień miał charakter zapoznawczy , naukowy i instruujący. Codziennie miało miejsce kilka treningów. Mniej lub bardziej użytecznych.  Dotyczyły one specyfiki pracy z osobami niepełnosprawnymi. No i oczywiście jeden trening w całości poświęcony był najistotniejszej w mniemaniu amerykanów kwestii . Czy już zgadliście o co chodzi ? Tak! Oczywiście o molestowanie seksualne, zwane z angielska 'sexual harassment'. Poza tym pierwszy tydzień był miłym czasem , w którym prowadzono różne gry integracyjne (tak prze mnie - powiedzmy- niedoceniane), a także ludzie sami z siebie próbowali się integrować na swoje własne sposoby. Głownie chłopcy próbowali zintegrować się z dziewczętami a dziewczęta z chłopcami. Ale ten temat zostawię na potem. Niech to będzie taki mały teaser.

A z innych rzeczy to : Stwierdzam, że czas mi już wracać do pracy. Z nudów zaczęłam robić rzeczy zupełnie dla mnie niezrozumiałe. Np. dziś zdążyłam już przeczytać dostępne na necie biografie Zacka de la Rocha i Quentina Tarantino. Niestety nie wiem kiedy będę mogła zacząć pracę ( którą to mam teoretycznie) , gdyż zgodnie z tutejszym prawem muszę czekać na zaświadczenie o niekaralności. Nie . Nie jestem kryminalistką i się tym nie martwię. Po prostu nuży mnie to czekanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz