Dane Kontaktowe

Zapraszam wszystkich zainteresowanych do dzielenia się swoimi spostrzeżeniami, uwagami i doświadczeniem.
Czekam także na Waszą pomoc przy tworzeniu tego bloga.
Jeżeli posiadacie jakieś ciekawe sugestie, przemyślenia albo informacje związane z poruszaną przeze mnie tematyką - proszę, podzielcie się nimi ze mną. Chętnie o tym napiszę.

Dane kontaktowe :

gobarakago@gmail.com



czwartek, 24 listopada 2011

O dwojgu takich, co ukradli błoto.

O właściwościach błota z Morza Martwego słyszał pewnie każdy.  Ja dziś opowiem, jak to ładnie się ubabrałam tym wspaniałym naturalnym specyfikiem , i jak przy okazji o mało nie oślepłam.
Zacznę może od tego, że w hotelu powiedziano nam jasno , że w Jordanii plaż bezpłatnych nie ma. Jak zwykle. W Jordanii wielu rzeczy rzekomo nie ma. Jak przystało jednak na sprytną Polkę, zastosowałam blef i rzekłam " A właśnie, że są. Czytałam o tym na necie". To oczywiście nieprawda była, ale swoje ugrałam :P Kierowca zabrał nas na plażę. Po drodze zahaczyliśmy o Górę Nebo , z której to Mojżesz podobno ujrzał Ziemię Obiecaną. Mój telefon komórkowy również w tym miejscu odnotował bliskość Izraela i na chwilę przełączył się na izraelską sieć. 
Góra Nebo , poza wartościami historycznymi specjalnie atrakcyjna nie była, toteż prędko pognaliśmy dalej. Dotarliśmy nad Morze Martwe. Plaża dla miejscowych , pełna ludzi i śmieci. Postawiłam dwa kroki i .... chciałam wracać co samochodu. Stopy grzęzły w mazi, a miejscowe ludziska gapiły się na mnie. Potem było tylko gorzej, bo jakiś nastolatek uwziął się, że wymusi na mnie przejażdżkę na koniu ( płatną oczywiście). Starałam się go ignorować i polazłam do wody. Koca nie dało się nigdzie rozłożyć i ubrań też się nie dało zostawić na tym słonym błocie. Obwiesiłam więc  Henrego całym moim dobytkiem poszłam zmierzyć się z żywiołem. Los zadecydował , że tego dnia miało zajebiście wiać. Morze Martwe nagle ożyło i poczęło manifestować swoją witalną energię poprzez dosyć spore fale. Z mojej sesji 'unoszenia się na wodzie' wyszły nici. W zamian za to , zaliczyłam niezły chlust słonej wody prosto w oczy. Ja pie....lę ! Jak to bolało. Wpadłam w panikę i próbowałam wyjść z wody, ale stopy znowu mi ugrzęzły. Sól wypalała mi oczy , ale jakimś cudem dotarłam do Henrego , który dzierżył mój ręcznik w dłoni. Gdy już odzyskałam wzrok , oczywiście ujrzałam , że nieznośny nastolatek powrócił i znowu chciał na mnie wymusić konną przejażdżkę. Chciałam go pobić, ale że tak nie wypada - zażądałam jedynie odwrót. Ale to nie jest wcale taka prosta sprawa, aby ulotnić się z plaży , po wyjściu z Morza Martwego. Trzeba się jeszcze uprzednio gdzieś obmyć z tego obślizgłego błota. Na szczęście w Jordanii wszystko jest doskonale zorganizowane ( o ile potencjalnie można na tym zarobić). Na plaży dopadłam pana z 'sikawką ' , która dosyć dobrze zastąpiła prysznic. Okropne było jednak to, że wszyscy młodzi mężczyźni i chłopcy zeszli się na tą okoliczność. Biała kobieta w kostiumie kąpielowym na plaży dla miejscowych ?? Muszę powiedzieć, że to było najgorsze moje doświadczenie z całej podróży - ale sama się o to prosiłam.
W sąsiedztwie 'naszej plaży' , rozciągała się jedna z prywatnych plaż hotelowych. Piękna, wyłożona piaskiem a u wejścia do wody - betonem . To pewnie rozwiązało problem ' zapadających  stóp', ale za takie luksusy trzeba oczywiście zapłacić. No i nie gwarantuję, że z takiej strzeżonej plaży można wynieść drogocenne błoto. Ja natomiast całkiem za darmo, do UK przywiozłam całe duże pudełko :) Trochę dla siebie , trochę dla znajomych. Muszę przyznać- dla skóry jest cudowne. 

Oto co ujrzał Mojżesz

Góra Nebo

Summertime ! Słonce, plaża i ....śmieci :/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz