Dane Kontaktowe

Zapraszam wszystkich zainteresowanych do dzielenia się swoimi spostrzeżeniami, uwagami i doświadczeniem.
Czekam także na Waszą pomoc przy tworzeniu tego bloga.
Jeżeli posiadacie jakieś ciekawe sugestie, przemyślenia albo informacje związane z poruszaną przeze mnie tematyką - proszę, podzielcie się nimi ze mną. Chętnie o tym napiszę.

Dane kontaktowe :

gobarakago@gmail.com



sobota, 19 listopada 2011

Jedziemy dalej

Powracając do tematu głównego tego miesiąca, czyli do Jordanii, sporządzę krótką notkę na  temat tego jak poruszać się po tym kraju. No więc my na ten przykład , korzystaliśmy ze wszystkich dobrodziejstw komunikacji publicznej , poza pociągiem. Podróżowanie po Ammanie i jego okolicach to nieco inna ( bardziej skomplikowana) kwestia , więc zostawię to sobie na później. W sumie my zdaliśmy się na żywioł i korzystaliśmy z nadarzających się okazji. I tak np. z Ammanu do Petry dostaliśmy się taksówką. Generalnie jest to droga impreza, ale nasz kierowca już zarobił (‘oskubał ‘ ?) na turystach , którzy jechali z Petry do stolicy a więc nas zabrał nijako w drodze powrotnej i zażądał tylko tyle co za paliwo. O tym , że z  Petry do Wadi Rum dostaliśmy się autobusem już wiecie. Potem było tylko lepiej, bo na campingu spotkaliśmy fajnych Niemców , którzy za darmo zabrali nas do Madaby ( via Karak). A stamtąd do Ammanu, to już tylko ‘jednodinarowy’ rzut kamieniem był. W Madabie wzięliśmy raz drogą taksówkę , żeby dostać się nad Morze Martwe , bo znajomi Belgowie postraszyli nas , że niby łatwo się tam dostać autobusem , ale potem trudno się wydostać i ostatecznie taksi i tak trzeba wziąć. Nie wiem czemu poznany w Ammanie lokalny ziom , straszył nas , że europejska kobieta nie powinna wsiadać do busów ani korzystać z transportu publicznego. Autobusy w Jordanii są spoko wygodne i o żadnych zaczepkach nie ma mowy. No może poza oczywistym faktem, że aby wejść do tego autobusu najpierw trzeba się odpędzić od prywaciarzy , którzy oferują ‘good price’ za podwóz samochodem. 

Na zdjęciach Karak. Miejsce do którego nie planowałam się dostać, ale podwożący mili Niemcy wprowadzili ten punkt ukradkiem do planu mej podróży :)


Ostatnie śniadanie na pustyni i jedziemy dalej.

zamek w Karaku


Pan Arab wrzucił mi to na głowę i zasugerował sesję zdjęciową

Tworzysz mej podróży po lochach się pląta.


Scena z miasta Karak.


Wiem, że zdjęcia są średnio ciekawe , ale tego dnia byłam odwodniona i chciałam umrzeć. Z tego co pamiętam przynajmniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz