Dane Kontaktowe

Zapraszam wszystkich zainteresowanych do dzielenia się swoimi spostrzeżeniami, uwagami i doświadczeniem.
Czekam także na Waszą pomoc przy tworzeniu tego bloga.
Jeżeli posiadacie jakieś ciekawe sugestie, przemyślenia albo informacje związane z poruszaną przeze mnie tematyką - proszę, podzielcie się nimi ze mną. Chętnie o tym napiszę.

Dane kontaktowe :

gobarakago@gmail.com



piątek, 7 grudnia 2012

Złe dobrego początki

Moja podróż zaczęła się fatalnie. I wcale nie dlatego, że w momencie lądowania w Mexico City stuknęła mi trzydziestka. Problemem okazała się słaba organizacja na lotnisku, której skutkiem był fakt, że nie zdążyłam na mój lot do Cancun. Jak stara zasada nakazuje- "fiesta siesta y manana". Nikt się  z niczym nie śpieszył i zanim zdążyłam dojść do odprawy , okazało się, że i tak jest już za późno i nie wpuszczą mnie do samolotu. Frustrację moją pogłębiły zapewnienia, że nikt mi zrefundować biletu nie może, bo mój samolot z Londynu defacto się nie spóźnił !! I tak oto uprzejmy personel , zostawił mnie na całą noc, tak abym mogła sobie pomyśleć pewne sprawy. A myślałam intensywne. Głównie nad tym jak będzie przebiegała moja podróż, kiedy lwią część mojego budżetu przeznaczę na nowy bilet. Oraz nad tym jak będą wyglądać najbliższe tygodnie mojego życia, skoro nawet na lotnisku ( w miejscu- gdzie moim zdaniem - powinny obowiązywać jakieś międzynarodowe standardy odnośnie poziomu organizacji) panuje taki syf. Pewnie pogrążyłabym się w skrajnej rozpaczy, gdyby z pomocą nie przyszedł miły Kolumbijczyk i cudownie pomocna Amerykanka ( pochodzenia meksykańskiego). Dzięki ich wsparciu dotrwałam do świtu i o 6 rano, ruszyłam na ostateczne stracie z przedstawicielami linii Aeromexico . Strategia była prosta. Postanowiłam wyciągnąć ten cholerny bilet za darmo, a moim narzędziem walki miała być moja strudzona, wzbudzająca litość twarz. Ponieważ nie spałam od jakiś 30 godzin, przyjęta przeze mnie taktyka, okazała się pełnym sukcesem !! Już o 8 z kawałkiem siedziałam w samolocie do Cancun. Za nowy bilet nie zapłaciłam ani centa.
Morał z tej bajki jest taki : Podróże czasem są stresujące , ale nie warto się tym przejmować , bo koniec końców wszystko kończy się dobrze. 
W części artystycznej dzisiejszej notki będą oczywiście zdjęcia. Ale nie z Cancun. Tam spędziłam tylko jedną noc , aby się przespać. Ciekawie tam nie było, a więc z rańca samego ruszyłam dalej w kierunku miasta Valladolid. Tam już była lepiej...

Skrzydło samolotu niosącego mnie do Cancun

Jedno z nielicznych zdjęć z Cancun. Mimo, że turystyczny charakter tego miasta nie podziałał na mnie dobrze, muszę przyznać, że soczystość zieleni i kolor wody były zniewalająco piękne. 

Pan model z autobusu. Trasa Cancun - Valladolid.
 Reszta zdjęć- Valladolid










3 komentarze:

  1. sceny niczym z brazylijskiego/meksykanskiego/kolumbijskiego serialu :) cieszę się, że wyłudziłaś bilet za darmo i żyjesz jednak :) mam nadzieje, ze w UK cieplej niż w Polsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tam nigdy nie jest ciepło ;) Najważniejsze to jest to, aby na samym początku gdy nam coś nie wyjdzie - nie załamywać się.

      Usuń
    2. Ach dziewczyny ! W ogóle nie mogę się przyzwyczaić do tego zimna. Najchętniej siedziałabym w łóżku i nie wychodziła z domu :(

      Usuń