Dzisiejszy post, jest przedostatnią notką marokańską. I znowu się poskarżę. Tym razem moje gniewne wspomnienia, związane są z natarczywością handlarzy. O tym, że styl handlu w krajach arabskich jest inny, wie każdy. Ale pewnie domyślacie się też, że kraj krajowi nie równy. Tak jak nie da się do jednego worka wpakować Polski i Rosji , tak nie należy tego robić, dajmy na to w przypadku Tunezji i Omanu.
O ile w Jordanii w sklepach byłam jedynie zachęcana do zakupu, o tyle w Maroku miałam kilka bardzo nieprzyjemnych sytuacji. Najbardziej dobitnym przykładem na potwierdzenie moich wywodów, była sytuacja z panią 'tatuażystką'. Na rynku w Marrakeszu roi się od osób które wykonują tatuaże z henny. Bardzo ładne nawiasem mówiąc. Pewnego wieczoru jedna z tych 'artystek' wzięła mnie i moją koleżankę Zosię w obroty. Akcja rozegrała się szybko. Zosia chciała ' jedynie zobaczyć , jakie zwory można sobie wybrać' . Pani tatuażystka w tym samym momencie złapała jej rękę i postanowiła jej namalować ' próbkę'. Zosia krzyczała, że nie ma pieniędzy i jej za to nie zapłaci i dokładnie to samo zdanie wykrzykiwałam ja , kiedy złapała moje ramię. Kiedy już skończyła zażądała...jakiś kosmicznych pieniędzy za wykonanie OHYDNYCH tatuaży , których wcale nie chciałyśmy. Nie wiem jak zachowałabym się, gdybym miała pieniądze przy sobie , ale akurat tak się złożyło , że ich autentycznie nie miałam. Więc po prostu odeszłyśmy, ale zanim się ulotniłyśmy musiałyśmy się jeszcze nasłuchać od miejscowych kobiet , które się zeszły by wspomóc moralnie swą poszkodowaną koleżankę.
Na osłodę dodam, że nie każdy w Maroku 'handlował' z nami w taki chamski sposób. Ludzi miłych też jest tam od groma. Miejcie jednak świadomość, że takie sytuacje w Maroko zdarzają się nagminnie. Nie jest to ani straszne ani niebezpieczne. Po co jednak psuć sobie humor na wakacjach.
A teraz zdjęć kilka :
Pani Niegrzeczna |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz