Ostatnimi czasy całe moje jestestwo przesiąknięte jest wspomnieniami z Maroka. Doganiają mnie one nawet w pracy za pośrednictwem przekaźnika telewizyjnego. Wczoraj na ten przykład napatoczył się Jamie Oliver. Uwielbiany przez Brytyjczyków kucharz, wybrał się do Marrakeszu w celu zrealizowania niezwykle ciekawego kulinarnego show. Idea 'kulinarnych podróży' jest nam wszystkim dobrze znana, ale zauważyłam , że ostatnio programy o tej tematyce stają się coraz ciekawsze. A może to ja się starzeję i zmieniają mi się gusta?
Cokolwiek by nie powiedzieć , Jamie pokazał Marrakesz w bardzo korzystnym i romantycznym świetle. W telewizji ten cały syf ( proszę pamiętać, że moim prywatnym słowniku słowo to nie posiada czystko negatywnych konotacji) wygląda bardzo przyjemnie. Zatęskniłam do tego całego chaosu i nawet wybaczyłam Jamiemu , że jak zwykle potraktował wegetarian po macoszemu i wyprodukował głównie potrawy mięsne.
Obejrzyjcie ten filmik ze względu na ciekawe przepisy ( to dla wszystkożernych) a także ze względu na wspaniały i bardzo autentyczny klimat owej produkcji.
Całość dostępna na starym , poczciwym youtubie: