Dziś postanowiłam dokończyć temat Meridy. Zacznę od nieco banalnego stwierdzenia, że w mieście tym mi się bardzo podobało. Jest to jednak fakt warty odnotowania, ponieważ kiedy szukałam informacji na temat tego miejsce , wiele internetowych źródeł ( czytaj: blogerzy i forumowicze) opisywało tę okolicę jako mało ciekawą. Czym zetem Merida zarobiła sobie na moja uznanie ? Chodzi zwyczajnie o to, że jest to miasto dosyć duże, tłoczne i nieuporządkowane. Takie jakie spodziewasz się zobaczyć w tym rejonie świata. Dla kogoś kto Meksyk ma zamiar poznać jedynie przez podróż w obrębie Jukatanu, Merida jest przystankiem obowiązkowym. Miasto urzeka bowiem 'zwyczajnością' i jakimś autentyzmem. I nie ważne , że nie czyste jak Campeche ani klimatyczne jak San Cristobal...
Poza tym to właśnie tam odnalazłam hostelowy raj na ziemi. Zwykle nie reklamuję miejsc noclegowych, ale tym razem nie mogę się oprzeć. Hostel Zocalo na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Ulokowany w pięknym starym budynku, posiada wspaniały klimat wykreowany przez właściciela - długowłosego artystę hippisa. Hostel jest przestronny, serwuje najlepsze śniadania i ciągle pachnie tam marihuaną :D Polecam z całego serca !
|
Hamakowy chillout w hostelu Zocalo... |
|
... i pozostałe zdjęcia z Meridy :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz