Anglia, nie bez powodu kojarzyć się może ze zgiełkiem, szybkim tempem życia, wylaszczonymi i pyskatymi panienkami oraz pijanymi kibicami. Coś w tym jest, ale wszędzie uczą nas, aby nie kreować swych przekonań w oparciu o wyświechtane stereotypy. Aby udowodnić Wam ( a także przede wszystkim sobie), że kultury współczesnej Anglii nie można upchać do shoppingowo-dyskotekowo- kasiastej szuflady, postanowiłam wybrać się do... Buddyjskiego Monasteru.
Pełna nazwa owego przybytku to : Chithurst Buddhist Monastery.
Nie znam się niestety na buddyzmie , a widok angielskich mnichów już w ogóle wprawił mój mózg w percepcyjne zakłopotanie. Takich rzeczy to nawet w Tv nie pokazują. Nie musiałam się jednak znać na ich światopoglądzie, by szybko podskórnie wyczuć, że miejsce to przesiąknięte jest magiczną aurą kontemplacji i .... szacunku.
Skromnie sklecone mnisze chaty, figurki Buddy,cisza. A w tym wszystkim pełno życia. Po polu hasające wiewiórki , zające i pełno kopców krecich. Tak ! Tam nawet gardzone przez wszystkich krety, są mile widziane.
Mile widziani są też przedstawiciele rodzaju Homo Sapiens i to niezależnie od specyfiki narodowej. Monaster można odwiedzać przez cały rok. W niedziele organizowane są spotkania dla zainteresowanych. Można tam też zatrzymać się na dłużej (oczywiście przy poszanowaniu rytmu życia mnichów).
Być może ktoś teraz żwawo zainteresował się tematem, więc podaję tutaj linka do oficjalnej strony :
A teraz mała wizualna zachęta do zgłębiania tajemnic ...Nieangielskiej Anglii :)
Tu się medytuje |
Jak zawyżyliście , 'posiadłość' Chithurst to nie tylko rozrzucone tu i ówdzie budynki i figurki. Ten 'krejzi' most również należy do mnichów. Chwieje się okrutnie ale w praktyce straszny nie jest :) |
o przebiśniegi. dla mnie buddyzm to jakiś kosmos, może jak znajdę chwilę to poczytam kiedyś o tym, bo wydaje sie to skomplikowane z deczka :)
OdpowiedzUsuń