Podróż po Ameryce była niezwykle emocjonująca. Nie będę jednak torturować nikogo wielką ilością tekstu. Emocje sprowadzały się bowiem do przeżyć wizualnym. Po drodze były może 2 poważniejsze kłótnie ( uważam, że to nic zważywszy , że podróżowało 6 osób). Poza tym dużo spałam. To znaczy - najpierw , kiedy to opuściliśmy w końcu Vegas wierciłam się na tylnym siedzeniu. Radość nie dała mi usiedzieć spokojnie. Po dwóch dniach jednak przywykłam do pustynnych krajobrazów i mimo , że wszystko było 'jak w filmie', to i tak przysypiałam. Żeby troszkę wzbogacić treść nadmienię, że jakieś trzy razy otarłam się o śmierć z powodu nadmiernego nasłonecznienia.
A teraz konkrety:
W Las Vegas wypożyczyliśmy samochód. Jeżeli ktoś mnie zapyta , ile to kosztowało odpowiem tak : 'Nie pamiętam wprawdzie dokładniej kwoty, ale w moja pamięć zakodowała ten wydatek jako niewielki'.
Naszym pierwszym przystankiem była Zapora Hoovera. A potem w kolejności :
- Wielki Kanion
- Monument Valley
- Park Narodowy Arches
- Lake Powell
- Bryce Canyon
- Park Narodowy Zion Już się wcześniej usprawiedliwiałam, że nie mam zbyt wielu zdjęć z tej wyprawy. Cóż , podzielę się tym co mam, w razie gdyby komuś coś wpadło w oko, dla waszej wygody wrzucę linki do jakichś pięknych galerii. Tak, zrobię to dla Was :)
A więc : Oto ja nad zaporą Hoovera . Ja , w wersji opalonej- przypatrzcie się dobrze, bo to niezwykle rzadki widok. Cóż, nie da się ukryć , że słońce operowało dosyć mocno. To właśnie nad ów zaporą po raz pierwszy doświadczyłam stanu pomroczności , wywołanego nadmiernym upałem i zbyt mocnym promieniowaniem :/
Jeżeli pragniecie obejrzeć to miejsce bez zbędnych modelek, zapraszam na stronę , na której możecie odbyć wirtualną podróż po 'gorącym Hooverze'. To zamiast galerii.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń