Z racji tej świetlistej aury , pokaże wam dziś kilka zdjęć z mojej angielskiej kolekcji. Zdjęcia są dosyć stare , blisko dwuletnie, ale dosyć dobrze harmonizują z obecną pogodą.
Historia tego wypadu ma dosyć durne fundamenty. W poszukiwaniu jakiegoś malowniczego zakątka na plażowanie, trafiłam na miejsce zwane Burton Cliff. Pomyślałam sobie wtedy..."Hej Hej! Przecież Burton Cliff ( a raczej Cliff Burton) nie żyje !" Ta mała zbieżność w nazewnictwie okazała się być siłą intrygująco- magnetyzującą .
Na plaży nie spotkałam o dziwo żadnych fanatycznych wielbicieli basisty zespołu Metallica. Ale i tak było fajnie.
Skamielin tam od cholery. |
Jejku, jak ciepło ;)
OdpowiedzUsuń