Tak więc postanowiłam dokonać rachunku mojego podróżniczego sumienia i zapytałam samą siebie: "A ty jesteś ta prawdziwa?" Odpowiedziałam sobie : "Staram się bardzo i intencje mam szczere. Ale czasem nawalę. Tak jak wtedy w Rumunii ".
Ciekawi jesteście co to się stało w tej Rumunii? Nieee? To co... I tak opowiem Wam teraz całą historię:P
Moja podróż do Rumunii była przygodą wielce osobliwą. Mówiąc najkrócej : przejechałam wiele kilometrów, wydałam dużo kasy , tylko po to aby w sumie nic nie zobaczyć. Przyczyny tej zajebistej katastrofy były dwie:
- załamanie pogody
- totalny brak organizacji
Pewnego pięknego dnia, ponad trzy lata temu , ja i mój kumpel Wojtek ( aka Aenim) wsiedliśmy w pociąg do Przemyśla , a tam do autobusu do Suczawy. Plan był prosty, a w sumie to nie było planu. Nie mieliśmy zabukowanego noclegu, coucha wtedy nawet nie znałam. Po wielogodzinnym przejeździe przez Ukrainę, wysiedliśmy na dworcu w Suczawie. Późno już było, tani hotelik przydworcowy w którym mieliśmy spać był wypchany po brzegi , no i tak zostaliśmy porzuceni gdzieś w środku złowrogiej , tajemniczo-wampirzej rumuńskiej rzeczywistości. No to nic. Trza było coś znaleźć. W końcu trafiliśmy na jakąś mega wypasioną willę ! Villa Alice - taką nazwę nosił ten przybytek. Ja - na ogół śpiąca w hostelach z pluskwami - czułam się jak jakiś turystyczny kopciuszek. Cena bardzo wysoko, ale wydaje mi się, że jak na standard , to raczej spoko przystępna.
Oto królewskie pokoje Alice, jakby ktoś był zainteresowany :
Plan był taki, że rano przeniesiemy się do jakiejś normalnej nory za 10 złotych. Ale poranek przyniósł kolejną zajebistą niespodziankę. Nagle zaczęło lać jak z cebra. Był to chyba wrzesień, końcówka tegoż miesiąca, i widać trafiliśmy na ten moment , w którym lato ustępuje nagle miejsca jesieni ( w jej najgorszym wydaniu).
Szybko stało się dla nas jasne , że w obliczu takiej aury, to chyba nie posiedzimy w tej Rumunii długo. Ale że nie chciało się nam dokonywać natychmiastowego odwrotu, daliśmy se siana i postanowiliśmy spędzić tam parę dni. A że kasy mieliśmy na jakieś 2 tygodnie , postanowiliśmy się trochę rozwydrzyć i postawić na luksus. Hehe :) I tak oto moje rumuńskie wakacje, stały się moimi jedynymi z wysokobudżetową bazą noclegową. Chyba to się już w moim życiu nie powtórzy , a szkoda bo ekstra było :D
A tak w ogóle to Rumunia ( tyle ile ją widziałam ) , też jest ekstra.
Całą powyżej opisana historię, mogę przestawić również w wersji obrazkowej :
Wyjechaliśmy z Przemyśla, w którym to na granicy z Ukrainą podziwialiśmy piękne kible. |
Potem, dla kontrastu ( a może dla równowagi?), trafiliśmy do wypasionej Villi Alice |
W tej willi, wciąż udawaliśmy zwykłych polskich piwożłopów , którzy w szlacheckim przybytku Alice znaleźli się przypadkiem. No bo w sumie tak było.. |
Samo miasto ( czyli Suczawa) , wyglądało podejrzanie swojsko-polsko |
Dziś daję zdjęcie kałuży, a jutro ( albo kiedyś tam) będzie część historyczna miasta( czy coś tam innego) |
Hahahah, strasznie śmieszą mnie te dywagacje na forach i nie tylko o prawdziwych podróżnikach i co kogo uprawnia do nazywania się tak. Mi jest wszystko jedno, jak się nazywam - lubię jeździć i tyle :) I chyba nie ma się co tym nazewnictwem tak przejmować :)
OdpowiedzUsuńPolecam za to świetny test na sprawdzenie jak bardzo prawdziwym i elitarnym podróżnikiem się jest. No mi wyszło, żem zwykła turystka :)))
http://www.peron4.pl/kwestionariusz-identyfikacji-elitarnosci-podroznika/
Oo dzięki ! Pyknę sobie ten teścik niebawem :)
UsuńA mnie się wydaje, że w Rumuni można się ciekawie zabawić ;D
OdpowiedzUsuńSłuszna to dedukcja :)
Usuń